Kolejna odsłona postu o uczniach OK English. Dzisiaj rozmawiamy z Marcinem Wsółem o tym jak pokonał nieśmiałość i niepewność siebie w rozmowie po angielsku i co dała mu znajomość tego języka.
Marcin był moim pierwszym uczniem. Zgłosił się na zajęcia, kiedy jeszcze uczyłam sama i nie miałam pomocy ze strony native speakerów. Pracowaliśmy ze sobą parę miesięcy.
Marcin miał bardzo dużą blokadę językową. Wiele wiedział i znał wszystkie reguły, ale okropnie krępował się mówić. Dążył do doskonałości i perfekcji, a przez to sam powstrzymywał się od podjęcia się konwersacji.
Przez tych parę miesięcy intensywnej pracy, angielski Marcina zmienił się diametralnie. Dzisiaj, dzięki pokonaniu własnych słabości, mieszka daleko od Polski i żyje na własnych zasadach.
Marcinie, opowiedz coś o sobie – Skąd jesteś? Czym się zajmujesz?
Cześć! Nazywam się Marcin i od kilka lat mieszkam w Chiang Mai. Trzy i pół roku temu wyjechałem w trzymiesięczną podróż do Tajlandii i finalnie tu zamieszkałem. Od 2011 roku pracuję w branży marketingowej, a konkretniej zajmuję się prowadzeniem i optymalizacją kampanii Google Ads. Od 2013 roku posiadam własną firmę, działają w pełni online, co umożliwia mi pracę z dowolnego miejsca, o ile jest tam internet 🙂 Cyfrowym nomadem jednym bym się nie nazwał, bo daleko mi do tej społeczności.
Jaka jest Twoja historia z angielskim? Kiedy zacząłeś się uczyć? Jak szło Ci na początku?
Moje początki z językiem angielskim zaczęły się w czwartej klasie podstawówki, gdzie uczęszczałem na zajęcia dodatkowe z tego języka, co na start dużo mi dało. Od zawsze lubiłem ten język, oczywiście z pominięciem konwersacji 🙂 w szkole średniej byłem nawet w klasie językowej, gdzie angielski miałem codziennie. Finalnie gramatykę i słownictwo według mnie miałem opanowane w bardzo dobrym stopniu. Jednak nie potrafiłem tego zastosować w mowie, co niestety jest chyba największym problemem w nauce każdego języka. Chociaż znam osoby, które mówią płynnie, ale mają problemy z poprawnym pisaniem po angielsku. Tak więc każdy przypadek jest inny 🙂
Jakie były Twoje największe problemy z językiem?
Tak jak wspomniałem wyżej, mimo sporej znajomości słownictwa i gramatyki moje umiejętności konwersacji w tym języku były na bardzo niskim poziomie. Zawsze stroniłem od jakiejkolwiek możliwości rozmowy po angielsku, ponieważ wstydziłem się swoich ‘umiejętności’. W 2016 roku miałem okazję uczestniczyć w konferencji branżowej SMX London, która zrzeszała wielu świetnych specjalistów z różnych krajów. Byłaby to świetna okazja do wymiany doświadczeń, jednak bariera przed mówieniem po angielsku była zbyt duża. Skończyło się na tym, że rozmawiałem tylko ze spotkanymi tam Polakami.
Parę lat temu zacząłeś się uczyć angielskiego w OK English. Dlaczego akurat wtedy poczułeś, że chcesz się uczyć?
Powody były dwa. Pierwszy – planowałem trzymiesięczną podróż po Tajlandii, gdzie chciałem się móc swobodnie dogadać, żeby bardziej skorzystać z tej podróży. Drugi powód to złość na samego siebie, że w wieku 30 lat nadal nie potrafię mówić po angielsku, gdzie język ten jest używany praktycznie wszędzie. W tym czasie byłem na etapie szukania informacji na temat miejsc do odwiedzenia w Tajlandii i tak trafiłem na bloga theblondtravels.com. Krótko potem na fanpage’u zauważyłem info o szkole OK English, więc postanowiłem iść na ciosem 🙂
Jakie miałeś obawy przed lekcjami?
Główną obawą było chyba to, że nie dam rady się przełamać, a nawet jeśli, to widoczne efekty zobaczę po bardzo długim czasie. Poczucie wstydu podczas mówienia po angielsku było zaszyte we mnie bardzo głęboko.
Jak zmieniał się Twój język i Twoje podejście w czasie kursu?
Zacznę może od tego jak to wyglądało w czasie kursu – początki były moim zdaniem tragiczne, bo każde zdanie budowałem w głowie zanim je wypowiedziałem na głos. Finalnie i tak nie brzmiało to tak, jakbym oczekiwał hehe. Do dziś pamiętam naszą pierwszą lekcję, w której omawialiśmy fragment z pierwszego odcinka pierwszego sezonu Przyjaciół i pierwsze słowo, którego znaczenia nie rozumiałem – gravy boat (sosjerka). Nie wiem czemu tak bardzo utkwiło mi to w pamięci, ale zawsze jak mi gdzieś mignie to słowo w internecie, to przypomina mi się ta lekcja 🙂
Jak się zmienił mój język? Mogę wreszcie płynnie mówić po angielsku, albo przynajmniej na takim poziomie, że umożliwia mi to ciągłą konwersację w tym języku. Nie mogę powiedzieć, że jest perfekcyjnie, bo to wymagałoby znacznie więcej czasu niż ten, który włożyłem w naukę, ale efekty i tak przerosły moje oczekiwania. Co mnie cieszy najbardziej, to to, że przestałem się przejmować tym, że nadal popełniam błędy podczas rozmowy. Pracuję nad tym, ale nadal się to zdarza. Osobom, z którymi rozmawiam nigdy to nie przeszkadza, bo finalnie i tak liczy się to, aby przekazać informację i zrozumieć przekaz. Dosłownie nikt nie dba o to, jak bardzo wyszukanych słów użyjesz. To nie ma najmniejszego znaczenia i to jest w tym piękne.
Jak czujesz się teraz z angielskim?
W kwestii językowej nabrałem dużej pewności siebie i porozumiewanie się w tym języku stało się dla mnie normą, na co zresztą wpływa pobyt za granicą, ponieważ po polsku rozmawiałem tutaj 2-3 razy w ciągu ostatnich 3 lat 🙂 Mimo, że nadal robię błędy jak rozmawiam, co jest wynikiem tego, że nie układam już zdań w głowie, tylko po prostu mówię, to obecny poziom jest dla mnie naprawdę bardzo satysfakcjonujący. Ponadto jak widzi się inne osoby, które mówią po angielsku i również popełniają błędy, kompletnie się tym nie przejmując, człowiek utwierdza się w przekonaniu, o co w tym w naprawdę chodzi.
Co dała Ci znajomość angielskiego? Jak zmieniło się Twoje życie od kiedy zacząłeś się uczyć?
Tak jak wspomniałem wcześniej, mieszkam obecnie w Chiang Mai i angielski mi to umożliwił. Gdybym nie umiał mówić w tym języku nie miałbym takiej możliwości, ani tym bardziej odwagi, aby się tutaj przeprowadzić. Wszelkie podróże zagraniczne i rozmowa z ludźmi nie stanowi już problemu. Znając angielski, który można powiedzieć, że jest językiem uniwersalnym (międzynarodowym), masz możliwość konwersacji z ludźmi z innych krajów. Zawsze wiedziałem, że to poszerza horyzonty, ale jak sam tego doświadczyłem zrozumiałem jak bardzo jest to niesamowite. Mieszkając całe życie w Polsce, w kraju katolickiem i jakby nie potrzeć nadal pod wieloma względami konserwatywnym, nie dostrzega się świata w około, a nawet jeśli, nadal pozostaje on bardzo odległy. Potrafiąc rozmawiać po angielsku, możesz poznać buddyzm od prawdziwych buddystów, islam od prawdziwych muzułmanów czy kulturę tajską od prawdziwych Tajów. Możesz poznać jak wygląda sytuacja środowisk LGBT w innych krajach rozmawiając z gejami, lesbijkami czy transseksualistami. Wiem, że to skrajny przykład, ale obcowanie z różnymi kulturami i religiami daje pogląd na życie człowieka nie tylko przez pryzmat własnego kraju. To naprawdę zmienia światopogląd i dzięki angielskiemu, miałem okazję tego doświadczyć.
Inną ogromną korzyścią jest współpraca z kontrahentami spoza Polski. Wśród swoich klientów miałem kilku, z którymi współpracowałem, ale komunikacja odbywała się mailowo (po angielsku). Czasami, gdy zaszła pilna potrzeba kontaktu pojawiał się telefon, który zawszem mnie paraliżował. Nierzadko nie odbierałem odpisując, że nie mogę w danej chwili rozmawiać i finalnie wysyłałem maila z komórki. Obecnie współpracuję z klientami m.in. z Holandii, Czech, Bułgarii, Chorwacji czy Rumunii. Nie ma już stresu gdy trzeba się zdzwonić czy spotkać na videokonferencji.
Swoboda w posługiwaniu się językiem angielskim otwiera wiele możliwości współpracy z różnymi ciekawymi klientami.
Dla wielu osób nauka języka to wyzwanie. Ty prowadzisz swój biznes, masz wiele spraw na głowie, a pomimo tego byłeś jednym z najpilniejszych naszych uczniów. Jak godziłeś naukę z obowiązkami?
Nie będzie to odkrywcze, ale kluczem jest odpowiednie zaplanowanie dnia. Korzystam z Kalendarza Google, gdzie wpisuję dosłownie wszystko, co muszę zrobić danego dnia, zarówno w kwestii biznesu jak i kwestiach prywatnych. Lekcje z angielskiego zawsze miały swoje konkretne godziny i wiedziałem, że ten czas mam zarezerwowany tylko i wyłącznie na to. Nie było możliwości, aby to przesuwać, ani odwoływać. Oczywiście mógłbym, bo powód zawsze by się znalazł, ale czy o to chodzi? Druga kwestia – finansowa 🙂 Nie lubię marnować pieniędzy, więc jak za coś płacę, to chcę to wykorzystać w 100%, dlatego angielski był moim priorytetem. W ciągu półrocza, kiedy miałem lekcje, nierzadko bywało, że miałem dość, bo w danym tygodniu miałem sporo pracy, a dochodziły mi jeszcze zadania z angielskiego. Nie chciałem tego robić po macoszemu, więc trochę mi się z tym schodziło, ale zawsze w tyłu głowy miałem cel, jaki chciałem osiągnąć. Finalnie się udało 🙂
Co poradziłbyś osobom, które tak jak Ty kiedyś mają problemy z przełamaniem się w rozmowie?
Przede wszystkim nie czekać. Nawet jeśli nie potrzebujesz obecnie angielskiego, to przyjdzie czas, kiedy będziesz, ponieważ jest to język wszechobecny. Ja zacząłem uczyć się angielskiego na poważnie w wieku 30 lat. Czy jest to późno? Dla mnie tak, bo gdybym to zrobił wcześniej mógłbym bardziej doceniać wyjazdy zagraniczne i korzystać z możliwości rozmowy z ludźmi z innych krajów. Nie jest to jednak wyznacznikiem dla każdej osoby. Nawet jak ktoś w wieku 50 czy 60 lat zacznie się uczyć teraz, to będzie świetna decyzja. I nie mówię tu tylko o angielskim – każdy język daje możliwości poszerzenia horyzontów, pozyskiwania wiedzy, korzystania pełniej z życia i przede wszystkim daje możliwość wyjścia z bańki własnego kraju.
Marcin Wsół – Niezależny i certyfikowany specjalista Google Ads i Google Analytics, Partner Google Premium. Od 2011 r. przeprowadził ponad 2300 kampanii, których budżet przekroczył już 30 mln zł. Autor mięsistych artykułów w czołowych magazynach i czasopismach branżowych. Współautor 2 i 3 wydania “Biblii e-biznesu”. Założyciel największej polskiej grupy na Facebooku o Google Ads, w której lubi codziennie wspierać adeptów SEM swoim doświadczeniem. W wolnych chwilach sięga po gitarę i odkrywa performance od zupełnie innej strony.